Papież rozpoczął przemówienie – wygłaszane w trzech językach: niemieckim, francuskim i włoskim – głosem wyraźnym, ale po chwili wypowiedź załamała się i zapadła cisza. Do Jana Pawła podszedł jego drugi sekretarz, ks. Mieczysław Mokrzycki, i wyciągnął dłoń w kierunku rozłożonych na pulpicie kartek – może chciał pomóc, ułożyć kartki, a może odczytać tekst za Papieża. Jednak Jan Paweł II podziękował zdecydowanym gestem. Brawa sięgnęły zenitu. Odtąd każda wymuszona pauza, każda przewrócona kartka przemówienia nagradzana była okrzykami i oklaskami. Żeby ulżyć Papieżowi, kilkanaście tysięcy młodych dyscyplinowało się nawzajem, uciszając zbyt długo skandowane hasła. Jan Paweł II – taki, jakim przed kilkoma dniami opisywała go szwajcarska prasa: cierpiący, z drżącą lewą dłonią, odczytujący przemówienie z ogromnym wysiłkiem – podbił zebranych.
Papież mówił: Ewangelia Łukaszowa opowiada o spotkaniu: z jednej strony smutny orszak, towarzyszący w drodze na cmentarz młodemu synowi wdowy; z drugiej strony radosna grupa uczniów, idących za Jezusem i słuchających Go. Również dzisiaj, młodzi przyjaciele, można się znaleźć w tym smutnym orszaku, który podąża drogą miasteczka Nain. Dzieje się tak, jeśli poddajecie się rozpaczy, jeśli złudzenia świata konsumpcji pociągają was i odrywają od prawdziwej radości, aby wepchnąć was w przelotne przyjemności, jeśli oplątują was obojętność i powierzchowność, jeśli w obliczu zła i cierpienia wątpicie w obecność Boga i Jego miłość do każdej osoby, jeśli próbujecie w nieuoporządkowanej uczuciowości zaspokoić wewnętrzne pragnienie miłości prawdziwej i czystej. Właśnie w takich chwilach Chrystus zbliża się do każdego z was – i jak do młodzieńca z Nain – kieruje słowo, które wstrząsa i budzi: »Wstań!«.
Reformator w Bernie w TP 24