Zastanawia mnie dlaczego wolność słowa jest coraz bardziej zakrzykiwana? Dlaczego dyskusję zastępuje narzucanie jedynych słusznych poglądów? Pamiętam jak mi to wyjaśniał Chlip na podstawie zachowań dziadka, ale dalej tego wszystkiego nie rozumiem.
Dlaczego gdy słucham radia i telewizji, coraz łatwiej rozpoznaję po pierwszych słowach opcję polityczną dzwoniącego na antenę. W jego głosie słychać zapalczywość i krzyk do słuchawki – słowa są nieważne decyduje energiczny krzyk – oraz głębokie przekonanie o istnieniu jednej jedynej “prawdy”. Tylko polityka nie jest Ewangelią i z natury rzeczy jest ona sprzeczna z PRAWDĄ, bo dąży do przejęcia władzy za wszelką cenę!
Gdzie się podział szacunek dla adwersarza, unikający wartościowania poziomu jego wypowiedzi i tego co napisał.
Czyżby wysoki poziom wypowiedzi, miał polegać na głoszeniu tez zgodnych z naszymi własnymi? Na tym polega głoszenie Ewangelii i akceptacja ludzi różnych wyznań i poglądów???