Konwersacja Idiotów

I śmiech niekiedy być może nauką,
kiedy się z przywar, nie z osób natrząsa

Ignacy Krasicki

Drogi Czytelniku dnia pewnego – daty nie wspomnę – uczestniczyłem w bardzo dziwnej rozmowie. Była ona spotkaniem dwóch różnych światów; duchowego i racjonalnego (“Cogito, ergo sum“). Jako człowiek oświecony szybko zauważyłem wyższość moich poglądów nad poglądami człowieka nazwanego przeze mnie “Idiotą”. Oto skrócony zapis naszej rozmowy:
Idiota dicit: Jestem idiotą i dlatego mówię słowa, które wypełniają moją duszę ale zarazem i całą tuszę. Słowa te tak często niewypowiedziane, jednakowoż są często tu-tej i tam słyszane. Jak pięknieje wypowiada strumień, który w dół spada w okolicach wodospada. Jak cudnie je śpiewa z sosnowych gałęzi – gdzie filuternie się chowa – mały ptaszek, którego nazwy nie zna moja mała głowa. Zapomniałbym o wysokich górach lśniących bielą szczytów, zielenią hal i rozbrzmiewających gwizdem świstającej rodziny świstaków. To wszystko stworzone przez Boga Jedynego wprowadza mnie w uwielbienie dla Niego. (“Łagodniej” – Wspaniale jest to czego człowiek nie stworzył).
Boss respondit: Niewypowiedziane słowa miłości rzeczy świata tego skłaniają idiotę – nie kogo innego – do marszu na “bojowym szlaku “, raz przez lasy pełne iglastych świerków, a kiedy indziej do brnięcia w śniegu po pas, aby zobaczyć niebo i radość gwiazd. Słońce i księżyc nieodłączne są w jego codziennej pracy, bez której jak mówiło się dawniej nie ma kołaczy.

I: …Ach, to tylko miłość zaklęta w polskiej przyrodzie w Beskidach, Tatrach i morskiej chorobie.
B: No i cóż z tego biedny Idioto!

I: Muzyka!!!
B: W naszej Akademii Idealisto Kochany to są banały.

I: Nic to. Niezależnie od tego czy gram na rogu, czy też na pianie mówię o niej zawsze KOCHANIE!
B: Czy nie za daleko kolega bryka?

I: Muzyko ty moja w tobie jedyna ma ostoja, lecz jak cię znaleźć gdym próżny i pełen pychy, że prawie bliskim Cezarego Baryki.
B: Czy szklane domy chcesz budować dla ego?

I: Nie, chcę budować piękno świata naszego w oparciu o proste słowa, mówiąc codziennie rano “Dzień Dobry“, a wieczór “Dobranoc“, pamiętając o “proszę“, “dziękuję“, a nawet “przepraszam“.
B: Obawiam się, że to już nie jest miłość tylko twa próżność wieczny idioto.

I: Miłością jest każde słowo, które jest słowem, (por. J 1,1-14).
B: No już uspokój się bo i tak nic z tego. Trochę postudiujesz i dojdziesz do wniosku mego.

I: Twój wniosek rani serce moje i zrasza me oczy łzą słoną. Czyżbyś zaczął wierzyć w smutek i szarość naszych ludzkich uczuć?
… Ja kocham miłością czystą naszą uczelnię Artystyczną !!!

Z pewnością jesteś zdziwiony Drogi Czytelniku dlaczego opublikowałem te słowa; szczerze mówiąc sam nie wiem. Początkowo chciałem się ponatrząsać z osoby Idioty, następnie jednak postanowiłem wyciągnąć naukę z tej rozmowy. Jaka może być z tego nauka?

Po pierwsze bądźmy tolerancyjni względem siebie nawzajem, nie obawiajmy się rozmowy (dialogu) będącej wymianą myśli i poglądów. Spróbujmy uwierzyć, że świat wokół nas wypełniają bardzo wartościowi ludzie (por. “Rain Man“, “Forrest Gamp“), którzy pozwalają nam na nowo odkrywać piękno radości (por.” Stowarzyszenie Umarłych Poetów“, “Tańczący z Wilkami“).

Po drugie zastanówmy się wspólnie jak zmienić niepisaną maksymę naszej Akademii “Muzyk to człowiek, którego trzeba prosić aby zainteresował się muzyką, aby muzykował, bo inaczej to mu się po prostu nie chce“.

I to by było za tyle.

PS
Przed skutkami braku tolerancji bardzo mocno ostrzega Ryszard Kapuściński następującymi słowami:
…Światu grożą, trzy plagi, trzy zarazy.
Pierwsza – to plaga nacjonalizmu
Druga – to plaga rasizmu
Trzecia – to plaga religijnego fundamentalizmu…

Rozmawiali: Jarek & Boss
dla “Mówmy w C-dur “ AD 1994 nr 1

30 procent trafień

Boss: Czy twoim zdaniem na kursy jedzie się tylko dla lasek?
Marek: Nie wiem; niektórzy pewnie tylko po to jadą. Ja na kursie w Antwerpii spotkałem ludzi, którzy mimo obecności niezwykle pięknych klawesynistek. przyjechali w celu poszerzenia swych umiejętności gry na oboju barokowym oraz interpretacji muzyki dawnej. B: Czy istnieje coś takiego jak “galarek”, popularnie zwany “klocem”?
M: Oczywiście, istnieje. Ja znajdowałem się w dość specyficznej sytuacji, ponieważ jechałem na kurs jako zupełnie początkujący, jeśli chodzi o ten instrument. Czy pamiętasz jeszcze to uczucie, kiedy bierze się do rąk instrument, na którym nie umie się grać, a będzie się miało do czynienia z ludźmi, grającymi na nim od około pięciu czy sześciu lat i prezentującymi nieraz wysoki poziom? Tak, to był strach. OK, oni krzywdy mi nie zrobią, ale “co robi człowiek na kursie interpretacji muzyki dawnej, skoro w ogóle nie umie grać?!” Co prawda tłumaczyłem im cały czas, że w Polsce raczej nie mam możliwości nauczenia się gry na oboju barokowym i że taką możliwością jest dla mnie właśnie kurs z Paulem Dombrechtem. Wydaje mi się, że to zrozumieli.

B: To znaczy nazywasz strachem sam moment wejścia, sposób, w jaki możesz zostać przyjęty, nie jest to strach przed wiedzą?
M: Nie, nie, nie. Chodzi mi przede wszystkim o to, jak zostanę przyjęty jako ten, który nie ma nic do pokazania. (Tylko bez skojarzeń). W momencie, gdy dostałem pierwsze nuty – była to jakaś sonata Telemanna – i rozczytałem je do tego stopnia, że było te 30% trafień, już nie musiałem się obawiać. Wiedziałem, że oni już wiedzą, co ja reprezentuję. Będą się śmiać albo nie, ale ja się tego nie muszę obawiać. Nareszcie coś robię. To nie był strach przed wiedzą, to był raczej strach z powodu niewiedzy.

B: To czego nie wiedział Niewiedział?
M: Nie wiedziałem, od czego zacząć, w jaki sposób ćwiczyć. Jak robić stroiki do oboju barokowego. Wszelkie problemy związane z aparatem były dla mnie absolutną nowością.

B: Czyli rzeczywiście można się nie bać wiedzy?
M: He, he, he – tak! Ale co właściwie masz na myśli?

B: Myślę o baroku – o przerażeniu, jakim może napawać świadomość jego ogromu. Niemiecka maszyna barokowa, która pracuje w basie niczym metronom; włoskie spaghetti polegające na schodzeniu godzinami w modulacjach; Anglia z muzyką dla króla, a co najgorsze – nieobliczalna Francja z nieustannymi nierównościami (notes inegales).
M: Na kursie średnio co godzinę na warsztacie jest nowy utwór. Jest więc dzieło kompozytora francuskiego, następnie niemieckiego itd. Każde z nich jest szczegółowo omawiane pod względem stylistycznym, odmiennym i charakterystycznym dla danego kraju, kompozytora. Powiem szczerze… nie, tego nie powiem.

B: Wiadomo, że czas, który spędziłeś na kursie, wypełniony był nie tylko słuchaniem i graniem, ale także spotkaniami z ludźmi z odmiennych kultur.
M: Masz na myśli Azteków???

B: Nie. Chodzi mi o wymianę poglądów, dyskusje.
M: Oczywiście, około godz. 20:00 zaczynało się prawdziwe życie towarzyskie, to znaczy po wszystkich lekcjach, dyskusjach na temat interpretacji, po rozmowach na tematy czysto muzyczne, szliśmy na zasłużoną kolację i tam prowadziliśmy rozmowy dosłownie o wszystkim. Interesowała ich sytuacja polityczna i gospodarcza w Europie Wschodniej, a szczególnie w Polsce.

B: Jestem trochę zaskoczony, że potrafiliście rozmawiać nie tylko o muzyce. Czy zgadzasz się z tym, że możliwość ciągłej konfrontacji wyzwala z ciebie dodatkową energię?
M: Naturalnie, jest to bardzo mobilizujące.

B: Czy jest to porównywalne z pracą w naszej Akademii?
M: Porównanie takie wydaje się bardzo trudne z kilku powodów. Inaczej pracuje się na własnym terenie, a inaczej w Antwerpii, w pięknych zabytkowych wnętrzach, w dodatku w czasie wakacji. Po drugie na takim wyjeździe chciałoby się w jak najkrótszym czasie zdobyć informacje, do których inni dochodzili latami.

B: Czy coś w stylu takiego kursu mogłoby w ogóle trwać dłużej niż tydzień? Czy wyobrażasz sobie coś takiego jako normalną uczelnię?
M: Przypuszczam, że normalna uczelnia właśnie tak powinna wyglądać.

Z Markiem Niewiedziałem,
rozmawiał Nieodpowiedzialny Boss
dla “Sotto voce” AD 1993 nr 4

Seks Stosowany

Gościu, tak jakoś począł, już do końca czytaj.
A jeśli nie rozumiesz i mnie się nie pytaj.
Onać to cześć kazania, część niepospolita.
Słuchaczom niepojęta, kaznodzieji skryta.

Jan Kochanowski

Tabu tu, tabu tam.
a ja sobie zawsze Pan!

Szczerze pisząc, nie jestem najwybitniejszym znawcą tego tematu, ale obserwacja robi swoje. Kiedyś ktoś określił ideały moje, jako przedstawiciela młodego pokolenia, w trzech słowach: “Seks, Wódka, Pieniądze” (SWP). Wybitny ten mówca dostrzegł rozległość moich zainteresowań i chwała mu za to. Dzięki nim jestem wolny od prawie wszystkich problemów egzystencjalnych (? – Tabula rasa). Jedyny problem, jaki mnie nurtuje od tamtego dnia, to sprawa konfliktu młodych ze starymi. W jaki sposób można dzisiaj odgadnąć, kto jest młody, a kto stary – wszak ideały triady słownej SWP są akceptowane niezależnie od wieku?

Moim skromnym zdaniem należy na nowo zdefiniować znaczenie tych słów. Niech słowo “młody” oznacza człowieka wolnego, a “stary” – uzależnionego. Człowiek wolny posiada niespotykaną siłę i energię; jak powiedział Platon: “Nie można uczynić niewolnikiem człowieka wolnego, gdyż człowiek wolny pozostaje wolny nawet w więzieniu“. Tak więc można być wolnym nawet w Akademii Muzycznej. Na czym jednak polega wolność, a właściwie co nie jest wolnością?

Na pewno nie jest nią samotność i zamknięcie w stosunku do otaczającego świata. Słynny poeta peruwiański Johann Ralujo (ur. 1907 Lima) podkreśla dążenia samotności:

Byłem Ostatnio Samotny Samotnością
Jednak Samotność Zawsze Czuwa
Zbrojna Ekierką Pełną Artyzmu
Nad Eskalacją Katastrofizmu
.

Równie gorzkie słowa wypowiedział Izaak Newton: “Ludzie budują za dużo murów, a za mało mostów“.

Warto tutaj przytoczyć wzór wolności chrześcijańskiej, który stoi w sprzeczności z ideałami SWP. “Wy zatem, bracia, powołani zostaliście do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału. Wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie” (Gal. 5,13).

Realizacja triady słownej SWP w życiu, tzw. “seks stosowany“, daje nam pozorną wolność. Jesteśmy “starcami”, mającymi po dwadzieścia parę lat. Myślimy, że kochamy innych, w rzeczywistości jedynie ich pożądając. Przeciwieństwem jest niewątpliwie człowiek wolny. Może mieć 80 lat i dalej być w pełni otwartym na otaczający świat.

Wolność jest moim zdaniem radosnym poszukiwaniem: “Poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32) i pociąga za sobą konieczność przyjęcia ideałów zawartych w słowach: “Wiara, Nadzieja, Miłość“. Ale to już jest wolność wyboru każdego z nas.

Boss
dla “Sotto voce” AD 1994 nr 1

P.S.
Szanowny Czytelniku, jako wolny człowiek masz z pewnością własne zdanie. Zapraszam do polemiki.

Mądrość studenta czyli o tym, co myśleniem zowią

Pełen wakacyjnych wrażeń, słoneczno-kolorowych, wprost bajecznie stworzonych pejzaży jesiennej przyrody, powróciłem kilka dni temu na łono uczelnianej rodziny. Po przekroczeniu zaklętej bramy naszej uczelni znalazłem się w innym świecie. Ślizgając się po “marmurowej” posadzce udało mi się dotrzeć (bez uszkodzeń) do nowych pomieszczeń klubowych. Z wrażenia długo przecierałem oczy i próbowałem odnaleźć głębszy sens takich zmian. Wreszcie doszedłem do genialnych jak zwykle wniosków. Władze uczelni kochają nas i martwią się o to, abyśmy zdobywali mądrość, nie tylko muzyczną. Dlatego mogę gnieść się przy stole przełykając ciastko i spoglądać na talerz plastyka, który zajada grochówkę. W czasie tej codziennej imprezy mam sposobność wylewania potoku słów na talerz tegoż plastyka, ot, chociażby fraszki o aż 3m2 na studenta pomieszczeń ćwiczebnych. Tam też przypomniałem sobie o tradycjach naszej wspanialej orkiestry dworskiej, dla opisania której sparafrazuję słowa Mikołaja Reja:

Student dyrygenta wini, dyrygent studenta.
A jej prostej zewsząd nędza.

W to naprawdę trudno uwierzyć, ale my możemy grać to, co chcemy. Nikt nie zabrania grania w zespołach kameralnych czy orkiestrze kameralnej utworów klasyków wiedeńskich. Na cóż nam jednak Haydn, Mozart, Beethoven? Gdyby tak władze kazały, to byśmy grali ich utwory, ale skoro rozkazu nie ma, to można tylko narzekać, a w żadnym wypadku nie wolno myśleć o stworzeniu malej orkiestry studenckiej. Czy naprawdę nikt nie może dyrygować i grać dla przyjemności?

Kiedy wąchałem – teraz już schabowego znajdującego się w krzyżowym ogniu dwóch widelców plastyka, nasunęło mi się wyjaśnienie tego zawiłego i długoletniego problemu. Taki Haydn w symfonii Pożegnalnej przeciwstawia się idei naszej pałacowej orkiestry. Według Haydna muzycy winni po zakończeniu swojej partii wziąć nuty i wyjść; u nas praktykuje się to w odwrotnej kolejności. Symfonia Salomon tegoż kompozytora może przypomnieć studentowi o mądrości króla Salomona, a to niebezpieczne. Mozart napisał Cosi fan tutte (Tak czynią wszystkie czyli szkoła kochanków – sic!), a poza tym ściągał od Bacha. Beethoven jest najgorszy, bo muzyka z IX symfonii zdegenerowała młodzieńców w Stowarzyszeniu umarłych poetów, oni – o zgrozo (sic!) – zaczęli myśleć.

Od droższego czasu (jeszcze przed Jurrasic Park) panuje w naszych umysłach Tyrannosaurus Rex czyli Tyran-król (wg Bossa). Panuje wszechwładnie i stwarza wspaniałe warunki do hodowania młodego studenta. Student chodzi do “szkółki”, nawet może się uczyć, ale w żadnym wypadku nie wolno mu myśleć. Mógłby przecież w swojej naiwności dostrzec bezsensowność nauczania pewnych przedmiotów i przyczynić się do wzrostu bezrobocia. Władca umysłów nie wymaga od nas niczego oprócz grania. Tak wiec nie musimy dyskutować ze studentami z innych uczelni, bo to my jesteśmy ARTYSTAMI. Jeśli jeszcze pojedziemy na kurs zagraniczny, to już wiemy, że “Polen über alles”: jesteśmy genialnymi muzykami, a winą za nasze niepowodzenia obarczamy kłopoty materialne. Tylko czy to aby jedynie kwestia takiego, a nie innego systemu nauczania, braku dobrego instrumentu, czy też jest to po prostu niechęć do podejmowania ryzyka, co więcej – ucieczka od posiadania własnego zdania i szukania swojej drogi w życiu? Wynikiem tego stanu rzeczy są dzieła tak wybitne, jak część prac dyplomowych, w których poza stroną tytułową próżno szukać istotnych różnic (chyba w grubości papieru i blądach órtógraphicznyh).

To smutne, ale w większości kochamy Tyrana-króla (schematyzm myślowy), pomimo tak jasnego znaczenia słowa tyran – ciemięzca. Po prostu jeśli profesor mi nie pomoże, to ja już nic nie mogę, bo żyję na ,,pustyni”(?), gdzie nie ma książek, nut, płyt, kaset, filmów, przyjaciół itd.

Przyjacielu z I roku! Nie idź tym śladem pseudomądrości, bo po roku nie będziesz miał z grania prawie żadnej radości, a do tego ograniczone horyzonty myślowe. Uchylę ci tutaj rąbka tajemnicy: muzykę baroku można (wierzaj studentowi) grać bez wibracji, natomiast w impresjonizmie wzbogacić dynamikę o pp.

Zacząłem tutaj prawić morały, a sam nie jestem lepszy. Może sprawiły to słowa Jana Kochanowskiego przeczytane wieczorową porą:

Cieszy mię ten rym: “Polak mądr po szkodzie “;
Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie.
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.

P.S.
“…przed szkołą, i po szkole…”? A swoją drogą, Haydn zatytułował 22 symfonię Filozof. Wesołych Świąt na okres I semestru.

Boss
dla “Sotto voce” AD 1993 nr 4

Odział Dezorganizacji i Napuszczania1 – Statut – (fragmenty)

– Statut –
(fragmenty)I Cele

§1.1. Podstawowym celem i statutowym założeniem Oddziału jest krzewienie nowego spojrzenia na żywotne sprawy, związane z działalnością Instytucji.
§1.2. Zasadniczym elementem owego nowego spojrzenia jest zdemaskowanie i wyzbycie się zbędnych obciążeń, płynących m.in. z ogólnie przyjętych reguł kultury osobistej, procedur urzędowych itp.

(…) § 7. Wszelkie kontakty z petentami ograniczyć należy do bolesnego, acz nieuniknionego minimum, jako zasadniczo zbędne.

II Sposoby działania

§ 1. Dezorganizację pracy osiągamy za pomocą następujących środków.
§ 1.1. Niedopuszczenie do usprawnienia i unowocześnienia metod pracy (np. komputeryzacja), jako czynników utrudniających jej skuteczną dezorganizację, a przy tym stresogennych.
§ 1.2. Podawane do publicznej wiadomości komunikaty formułowane są – w miarę możliwości – w C-dur, czyli niejednoznacznie i w sposób niezrozumiały dla przeciętnego odbiorcy. W przypadkach skrajnych dopuszcza się możliwość opatrzenia ich nazwiskiem przełożonego.
§ 1.3. Rozmowom telefonicznym powinna towarzyszyć konsumpcja posiłku.
§ 1.4. Czas przerwy śniadaniowej uzależniony jest od aktualnego stanu apetytu wśród personelu.
§ 1.5. Godziny przyjęć – zgodnie z nazwą – są czasem regulaminowo zarezerwowanym na organizację przyjęć. Przyjęcia winny odbywać się, pod nieobecność dyrektora, w jego gabinecie.
§ 1.6. Papieros zwisający swobodnie z dolnej wargi urzędnika skutecznie odstrasza ewentualnych petentów, zniechęcając ich do wdawania się w dyskusje.
§ 1.7. Minimalny czas oczekiwania na obsługę nie powinien być krótszy niż czas konieczny na omówienie przez personel spraw związanych z wyglądem i zachowaniem się poprzedniego petenta.
(…)

III Struktura Oddziału

§1.1. Władzę naczelną w Oddziale sprawuje Matka Przełożona.
§ 1.2. Funkcję Matki Przełożonej Oddziału (nazywanej dalej w skrócie MPO) pełni osoba, która z własnej i nieprzymuszonej woli zgadza się ją objąć. Kwalifikacje zawodowe itp. nie są brane pod uwagę.

(…)

§21. Oddział jest moralnie zobligowany do ścisłej współpracy z podobnymi instytucjami na wszystkich kontynentach (np. Azja).
§22. Funkcja Inspektora Bezpieczeństwa (pełniona z zasady przez osobę pochodzenia azjatyckiego) służy zacieśnieniu tej współpracy, a także obronie władz Instytucji przed nadmiernymi obciążeniami wynikającymi z kontaktów z petentami.

(…)

IV Nabywanie i utrata członkostwa

§5. Znajomość języków obcych wyklucza możliwość pracy w Oddziale.
§6. Wyklucza się drogę konkursu jako sposób werbowania pracowników.

(…)

1 Rektorat pewnej uczelni…

Fragmenty wybrali:
dr Rozalia Depa – Zbójnicki
mgr Giya Śmierdze
(z IV wymiaru)
dla “Mówmy w C-dur” AD 1995 nr 2/3