szok, szoł i matoł

Szok już nie szokuje, za to stał się świetnym anty-tagiem. Gdy widzę w nagłówku artykułu lub notki “szok” od razu mam pewność, że nie warto otwierać.

Szoł to kategoria programów telewizyjnych, która najczęściej uwagę skupiają przed i po emisji, a praktycznie nigdy w trakcie jej trwania.

Matoł – tak się czuję, gdy próbuję odnaleźć znaczenie i kontekst słów w gąszczu nowomowy marketingowo-medialnej.

Nie zwracać uwagi

Właśnie przeczytałem nagłówek, na podstawie którego mogę przypuszczać, że kolejny dziennikarz uważa, iż wszyscy żyją sprawą małej Madzi i pewnym niezbyt odległym wypadkiem samolotowym… i na dodatek dają się wodzić za nos innym dziennikarzom, przed czym on stanowczo ostrzega.

I tak sobie przypomniałem “sprawę Piotrusia” opisywaną przez media niecały rok temu, w tym przez pismo, w którym pracuje obecnie oburzony dziennikarz.

A za oknem piękna wiosna, uśmiechnięci ludzie mimo trudów dnia codziennego. Nie zwracać uwagi na to co służy tylko przyciągnięciu uwagi – czy to w mediach, czy też w manifestacjach – a nie ubogacaniu świata.

PS
Widziałem parę dni temu zdjęcie z marszu w obronie czegoś lub przeciw czemuś, transparenty, pogrupowanie tłumu jak z okresu marszów pierwszomajowych. Ludzie zmieniają poglądy i partie, ale zamiłowanie do pochodów nie przemija… choć tutaj jest PRL żywy.

Proporcje wiary…

Gdyby nasza wiara była prawdziwa, przenosilibyśmy góry.

Gdyby nasze zaangażowanie w modlitwę i uczynki miłosierdzia, dorównało zaangażowaniu w tropienie masonów, zaangażowaniu w rzekomą walkę z aborcją i pornografią, to szatan nie miałby szans na buszowanie w Kościele.

Gdyby tak zacząć dzień od modlitwy, przejść dzień z uśmiechem i uczynkami miłosierdzia, a na koniec zakończyć go modlitwą, to na szukanie szatana zabrakłoby czasu… szatan sam by uciekł z wściekłości i nudów.

Za to obecnie można odnieść wrażenie, że winni są tylko bliżej nieokreśleni oni… a my jesteśmy chodzącymi ideałami, bo jesteśmy w Kościele.

Kartą czy nie kartą?

Przyzwyczaiłem się do jednostronnych artykułów, które pojawiają się w mediach. Obecnie najpopularniejszy temat to “rąbią nas na kartach”… Oczywiście bez problemu “dociekliwy redaktor” ujawnia wszystkie tajemnice “układu”…

Niestety brakuje w tego typu artykułach, spojrzenia z drugiej strony. Niby kartą jest drożej bo prowizje itp. Ale przecież za konwojowanie gotówki, za jej zliczanie też trzeba płacić. Co więcej ileż trudności powoduje w sklepie klient pojawiający się z banknotem z bankomatu… Coraz częściej obsługa klienta z banknotem 50 lub 100zł trwa dłużej, niż pełna operacja kartowa z podpisem. Dlaczego? Bo drobne na wydawanie reszty kończą się bardzo szybko, a potem kasjerce pozostaje poszukiwanie drobnych na zapleczu lub w pobliskim sklepie.

Dochodzi jeszcze konieczność zabezpieczenia kasy, w której jest gotówka wobec wydruków z terminala. Tak więc trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć, że kartą zawsze znaczy drożej. Być może czasami znaczy więcej zakupów, skoro bez gotówki w kieszeni, ktoś może wejść do sklepu, zamiast zniechęcony szukać bankomatu…

Bp Jan Kopiec nastał

Piękna była sobotnia uroczystość Ingresu bp Jana. Ukazała w sposób symboliczny ciągłość władzy biskupiej, gdy bp senior Jan Wieczorek przekazał pastorał bp Janowi Kopcowi.

Dzisiaj przeczytałem w relacji eKAI z pierwszego spotkania bp Jana z dziennikarzami: “Trzeba księży mobilizować, aby przekazywali naukę Ewangelii, a nie opinie i komentarze”… “Zadaniem Kościoła nie jest polityka lecz dotarcie do człowieka by zrozumiał kim jest i jaka jest miara człowieczeństwa.” patrz eKAI