Człowiek sumienia

Dawniej człowiekiem sumienia nazywano kogoś, kto w swoim rodzinnym środowisku i małej społeczności, ukazywał piękno Dekalogu we własnym życiu.

Dzisiaj człowiekiem sumienia nazywa się kogoś, kto w rankingu jakiejś organizacji wykazał się kilkoma mocnymi wypowiedziami na temat przeciwników, chociaż jego życie osobiste może być dalekie od Dekalogu: rozwód, aborcja, kłamstwa itp. (organizacja ocenia czyny publiczne, a nie jego własne).

Bo tak naprawdę największą odwagą sumienia jest świadectwo własnego życia, a nie krzyk na forum publicznym. Osobiście uważam. że wpisanie kogokolwiek na jakąkolwiek listę za życiem/przeciw życiu, za wiarą/przeciw wierze, nie zdejmuje ze mnie odpowiedzialności poznania życiorysu tego człowieka na miarę moich możliwości. W dobie dzisiejszego Internetu, przy uważnej lekturze artykułów i opracowań, można wyciągnąć bardzo wiele ciekawych i mądrych wniosków.

A na koniec w dniu Sądu Ostatecznego, to i tak tylko Pan Bóg w swoim Miłosierdziu będzie w stanie ocenić kto był człowiekiem sumienia, bo tylko Pan Bóg jest nieomylny.

Teraz pozostaje przestać marudzić, wziąć sprawy w swoje ręce i zagłosować za przyszłością, bo wybory przeszłości nie zmieniają, tylko przyszłość.

PS
Gdy ktoś ma pieniądze na koncie, to potrafi co miesiąc biegać między bankami, aby zyskać na nowej lokacie o 0,5% więcej. Ale gdy chodzi o przyszłość, to wmawiamy sobie, że szkoda głosować, bo to nie nasza sprawa…

Abonament i prawowierność

Z racji posiadania TV kablowej i nieoglądania TVP, nie wiem o co ten bój ostatni… Ale choć nie oglądam TVP to od początku opłacam Abonament RTV, skoro jest takie prawo, to jako osoba wierząca powinienem zgodnie z tym prawem postępować, nawet jeśli w Rachunku Sumienia, czy przy Spowiedzi św. nie pada pytanie o to czy płacę podatki…

W rozmowach ze znajomymi także wierzącymi, którzy oglądają TVP lub słuchają PR, najczęściej słyszę, że oni płacić nie będą, bo kto ich sprawdzi. W zasadzie pojawia się pytanie retoryczne ile osób wierzących w Polsce opłaca Abonament, bo jeżeli tylko malutka grupa, to trudno wzywać do obywatelskiego nieposłuszeństwa.

W ramach ostrej wymiany zdań na temat programu TVP, przeczytałem, że należy podjąć obywatelskie nieposłuszeństwo i zaprzestać opłacania Abonamentu, bo to i tak tylko 12% dochodu TVP… no i tutaj mam wrażenie, że jest to błędne rozumowanie. Skoro to tylko 12% to rzeczywiście nikogo nie zaboli, pomijając, że może te 12% na przykład w większości opłacają niewierzący (jak to możemy sprawdzić?). Natomiast czymś rzeczywiście dotkliwym byłoby wezwanie do nieoglądania TVP, w tym przypadku 88% dochodów, które jak rozumiem w większości pochodzi z reklam, w przypadku zmniejszonej oglądalności momentalnie by spadło i dotkliwie zabolało.

Nie wiem czy największym problemem jest pojawienie się pana X na wizji, bo prawdopodobnie dla większości obserwatorów nie zrozumiałym jest dlaczego jego czyn był zły. Więcej dobra przyniosłoby proste wyjaśnienie co i kiedy, jest boleścią dla Chrystusa, bo dzięki temu ludzie by wiedzieli, kiedy i jaki program należy wyłączyć. Ale to wymaga edukacji w wierze, a ta jak wiadomo jest trudniejsza i bardziej niewdzięczna, niż protesty. Wypadałoby się wręcz spytać, ile osób wierzących od razu wyłączyło TV po zachowaniu pana X, jeżeli oglądało taki program.

A co do mediów, myślę, że w każdych należy wybierać to co dobre, i szukać tego co dobre, jeżeli jest relacja z Mszy św. z Benedyktem to wybieram relacje w każdej TV, zdarzyło mi się podczas ŚDM korzystać z TV Trwam on-line. Nie mogąc być w Rzymie, adorowałem wystawione ciało JP2 przez CNN on-line z arabskiej części świata, a najczęściej reedukuję się religijnie przez Religię, Radio M i Radio Jasna Góra.

Jeżeli wcześniej wierzący w większości opłacali Abonament, to wezwanie do niepłacenia może mieć podstawy moralne, w innym wypadku będzie to nagroda za nieuczciwość i obchodzenie prawa. Swoją drogą najskuteczniejszy powinien być w tym momencie apel do partii prawdziwych wierzących, aby po wyborach znieśli Abonament, tak aby wierzący nie opłacał dziwnych programów, ale to się już nikomu “politycznie” nie opłaca.

No i tak sobie myślę, że przeglądając pobieżnie program TVP, można znaleźć wiele mydlanych seriali, które przynoszą długotrwałą szkodę w sumieniach, a także brak rozwijającej na drodze do Boga, kultury. Kiedyś budowano Katedry i ubogacano je pięknem, aby człowiek w zachwycie odkrywał dary Boga, dzisiaj na pierwszym planie stawia się w protestach (w tym prolife) brzydotę, tak jakby brzydota mogła kogoś do czegokolwiek przekonać.

Piękno jest nadzieją, tak piękno!

Partia-bóg, czy partia a Bóg…

Pamiętam partię, która próbowała być bogiem-partią.

Teraz obserwuję partie-boga, w mniej lub bardziej oficjalny sposób wspierane przez osoby duchowne. Są też pojedynczy politycy, mieniący się partyjnymi posłańcami boga…

A na koniec, jeśli taka partia czy polityk przegrają wybory, to znaczy, że ich Bóg nie popierał czy jak… A Ci drudzy którzy wygrają, to od razu są przedstawicielami Boga?

Niebezpiecznym jest łączenie brutalnej walki o władzę jaką jest polityka, z delikatnością przebaczającego duchowego Miłosierdzia Bożego. A Ci którzy budują na piaskach wiary, będą ze smutkiem patrzeć, jak ich ogromne budowle rozpadają się od fundamentów.

Jeżeli mamy iść drogą wiary, to każdy grzech należy piętnować, a nie tylko ten, który odpowiada naszym politycznym celom, inaczej wiara staje się sługą polityki…

Nie zabijaj!

Hierarcha pytał czy robimy wszystko, aby wychować młode pokolenie do odpowiedzialnej i wiernej miłości, która nie rozpada się pod wpływem pierwszych trudności? To pytanie, jak zaznaczył, zadane jest rodzicom i wychowawcom, duszpasterzom i wszystkim, którzy mogą i powinni towarzyszyć życzliwie młodym przygotowującym się do życia w małżeństwie albo przeżywającym już pierwsze doświadczenia w założonej rodzinie. […] Symptomem tej sytuacji są jakże liczne rozwody. Nie możemy się z tym pogodzić. Nie możemy przechodzić obojętnie wobec tragedii rozbitych rodzin. Elementarne poczucie odpowiedzialności skłania nas do zaradzeniu temu złu. (eKAI)

Przyszłość – to nie moja sprawa?

Przyglądam się sporadycznie aktualnej dyskusji politycznej, nie mam czasu na głębsza analizę, czasem zerknę na sondaż o ile jest w nagłówku wiadomości i tyle.

Z drugiej strony słyszę jak wiele osób narzeka na przeszłość i teraźniejszość… co podsumowuje słowami na przyszłość nie mam wpływu, więc nie będę brał za nią wyborczej odpowiedzialności – nie pójdę głosować.

No i takie trzecie spostrzeżenie, mamy w Polsce dziennikarzy cudotwórców, najpierw jest program debata polityków, potem jest program debata dziennikarzy oceniających debatę polityków, i dziennikarze w swojej nieograniczonej mądrości podają jedyne możliwe rozwiązania. Są też takie kwiatki – z jednej gazety – jak ten: w Krynicy pan Modzelewski wystąpił jako ekspert podatkowy PIS… następnego dnia w tej samej gazecie jest oceniany program podatkowy PO i pan Modzelewski jest już przedstawiany jako niezależny ekspert podatkowy… dziennikarski obiektywizm, czy warsztatowa słabość (nieumiejętność powiązania nazwiska i osoby).

Choć nie mam wyborów, które by mi odpowiadały, to na pewno pójdę wybrać własną przyszłość, bo skoro mam do tego prawo i jak JP2 mówił, to prawo jest obowiązkiem sumienia, to z niego skorzystam.