Asceza czy przyjemność?

Pragnienie seksu jest pragnieniem miłości i bycia stwórcą. A także pragnieniem doświadczania miłości całym sobą, na poziomie duchowym i na poziomie psychicznym: uczuć, przeżyć, wrażeń, zmysłów. To wszystko, co kryje się w pragnieniu seksu jest przecież dobre i również zrealizuje się w nas w całej pełni, jednak nie na sposób ziemski, przez posiadanie, ale w zjednoczeniu z Bogiem…

Asceza czy przyjemność?
z o.Mirosławem Pilśniakiem OP

PM 4.1 Modlić się trzeba, ale o co?

Pełnia Modlitwy – Nauka o Modlitwie
4.1 O co winniśmy się modlić

Mamy więc jakby cztery podstawowe formy modlitwy, które jednak zawsze mają w sobie cechy modlitwy chwalebnej, gdyż wszystkie przynoszą cześć i chwałę Bogu. Najpierw sama modlitwa chwalebna w czystej formie, skierowana do Boga bez myśli o sobie, następnie modlitwa dziękczynna, chwaląca Boga za dobrodziejstwa nam okazane, następnie przebłagalna, przepraszająca Go za nasze nieprawości, i wreszcie błagalna, prosząca o nowe łaski, dary i dobrodziejstwa. Ma się rozumieć, że można by ten podział jeszcze dalej przeprowadzić i wskazać szereg innych odcieni w modlitwie.

Gdyby mnie ktoś spytał Czy ty się modlisz?, z pewnością po chwili zastanowienia, odpowiedziałbym tak modlę się i tutaj wymieniłbym w zależności od stopnia znajomości z tą osobą, formy mojej modlitwy.

Gdyby mnie ktoś zapytał O co się modlisz? byłbym w pierwszej chwili zdziwiony… odpowiedziałbym po dłuższym zastanowieniu… modlę się o dobro, dziękuję Bogu za to co mam, przepraszam za to co we mnie niedoskonałe i proszę o to co mi potrzebne… chyba z przerażeniem uświadomiłbym sobie, że brakuje modlitwy chwalebnej…

I taka refleksja mnie nachodzi czy stając do modlitwy porannej i wieczornej, zdaję sobie świadomość z tego, jak wielkie jest bogactwo form modlitwy… czy przez własne lenistwo nie żyję tym samym paciorkiem od lat… zwracając się do Bozi… Bardzo to trudne pytanie dla mnie… Bo nawet jeśli wszyscy znajomi będą mnie poklepywać po ramieniu, mówiąc “Ty to pobożny jesteś”, to mnie nie wolno ustać na drodze rozwoju duchowego…

Dzisiaj przed modlitwą postaram się nad tym zastanowić, O co ja się tak naprawdę modlę…

Dlaczego ksiądz tu siedzi?

Oto Jezus zwrócił się do dwu rybaków znad Jeziora Galilejskiego, Andrzeja i Szymona, by poszli za Nim i zaczęli łowić ludzi. “Idąc nieco dalej, ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni zostawiwszy ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi, poszli za Nim” (Mk 1, 19-20).

Dwunastu apostołów

Ksiądz Jan, z południa Polski. Miał wychudłą, spoconą twarz, duże, płonące oczy. Męczyła go malaria, najwyraźniej gorączkował, można było domyślać się, że po tym ciele krążą teraz dreszcze i skurcze. Udręczony, wycieńczony i apatyczny mówił cichym głosem […]

– Dlaczego ksiądz tu siedzi? – pytałem. – Dlaczego stąd nie wyjedzie? – Sprawiał wrażenie człowieka, w którym jakaś cząstka już zgasła. Czegoś już w nim nie było. – Nie mogę – odpowiedział. – Ktoś musi pilnować kościoła. – I pokazał ręką na widoczną za oknem czarną bryłę.

Poszedłem położyć się do sąsiedniego pokoju. Nie mogłem zasnąć. Nagle zaczęły mi przychodzić do głowy słowa starej ministrantury. Pater noster, qui es in caelis… Fiat voluntas tua… sed libera nos a malo…

Rano ten chłopiec, którego zobaczyłem wieczorem, walił młotkiem w wiszącą na drucie, pogiętą felgę. Felga zastępowała dzwon. Stanisław i Jan odprawili w kościele mszę poranną. Mszę, w której uczestniczył tylko ten chłopiec i ja.

Ryszard Kapuściński – Heban
s.283

Technicy śpiewają (i to jak!)

Romuald Twardowski - Missa Regina CaeliWydawać by się mogło, że w czasach rozwijającego się materializmu, nie ma już miejsca dla amatorów sztuki. Życie jednak ciągle zaskakuje: oto pojawiła się w moim życiu grupa osób rozmiłowanych w muzyce i sztuce. Na początku czułem niejaką nieufność wobec tych zapaleńców, bo jakże to tak – dla idei śpiewać? Jednak zaangażowanie kilkudziesięciu osób w śpiewanie dla przyjemności zaskoczyło mnie i stopniowo przekonało, by na koniec porwać siłą przyjaźni i muzyki. W ten sposób znalazłem się w gronie miłośników i zapaleńców śpiewu, skupionych w Akademickim Chórze Politechniki Śląskiej w Gliwicach. To zespół otwarty na różne indywidua, a zarazem grupa przyjaciół potrafiących w prosty sposób przywrócić marzycieli do właściwej tonacji muzycznej. Gdybym mógł oddać słowami choć część panującej tam atmosfery, to wyraziłbym to tak: “radość śpiewania i profesjonalizm wykonania”. Siłę zespołu stanowi mądre połączenie ożywczej energii żaków oraz dojrzałości nauczycieli akademickich i absolwentów Politechniki. Nie ma podziału na młodych i starych, nie ma podziału na lepszych i gorszych. Jest za to podział tradycyjny na głosy chórowe: sopran, alt, tenor i bas. I ten prosty podział czterogłosowy dokonuje rzeczy – zdawałoby się dla politechników – niemożliwych. Przeobraża ludzi techniki w artystów muzyków. Jest to zasługa pracy dyrygenta chóru prof. Czesława Freunda i talentów organizacyjnych dr Krzysztofa Chlipalskiego. Chór reprezentował Polskę na arenie międzynarodowej, zdobywając 3 srebrne medale w trzech kategoriach chóralnych na I Olimpiadzie Chóralnej w Linz (Austria) i powtarzając ten sukces na II Olimpiadzie w Busan (Korea Płd.) – o czym pisałem w reportażu “Chórzysta na dalekim wschodzie” (Sprawa nr ?????).

Uwieńczeniem tej drogi artystycznej stało się spotkanie dwóch kultur polskiej tradycji. Kultury wileńskiej uosobionej przez kompozytora prof. Romualda Twardowskiego, i kultury lwowskiej nieprzerwanie czerpiącej z historii Lwowskiego Chóru Technickiego, którego członkowie powołali do życia w 1945 roku Akademicki Chór Politechniki Śląskiej w Gliwicach.
Prof. Romuald Twardowski to światowej sławy kompozytor muzyki chóralnej. Jego twórczość to przejaw troski o to, aby muzyka współczesna powróciła do tradycji liturgicznej. Na przekór modzie obdzierania muzyki współczesnej ze sfery duchowej i wyprowadzania jej z wnętrz kościelnych do sal koncertowych, Twardowski z muzyką współczesną do wnętrz sakralnych powraca. W październiku podczas Inauguracji Nowego Roku Akademickiego na Politechnice Śląskiej odbyła się prezentacja nowej płyty CD Chóru, zawierającej “Missa Regina Caeli” (mszę “Raduj się Nieba Królowo”) i inne utwory chóralne prof. Twardowskiego. Jest to pierwsze nagranie tych utworów w historii światowej fonografii.

Nagrań dokonano w gliwickich kościołach, jedynych miejscach odpowiednich dla właściwego oddania ekspresji muzyki religijnej. Sam kompozytor tak mówi o swojej mszy: “Kiedy zacząłem się zastanawiać nad kształtem mojej mszy, w pierwszym rzędzie musiałem odpowiedzieć sobie na pytanie – jaką ta msza być nie powinna? Odpowiedź brzmiała: nie powinna być napuszona, hałaśliwa, oderwana od wielkiej tradycji muzyki kościelnej. Winna natomiast być skromna, w miarę prosta, oddająca właściwie ducha i sens każdej części mszy świętej, a przy tym ma być uroczysta, podniosła w nastroju i komunikatywna, jako że miejscem jej wykonania będzie świątynia, a pierwszym jej odbiorcą – zgromadzenie wiernych. Poza wszystkim, muzyka mszy miała być piękna, gdyż tylko piękno zdolne jest wzbudzić w odbiorcy uczucia wyższego rzędu.”
Gorąco zapraszam do wysłuchania dostępnego tutaj fragmentu – radosnego “Jubilate Deo” – oraz przyjścia na nasze koncerty.

opublikowano w sprawa.pl nr 67 – 23 listopada 2003

Gdy człowiek się urodzi

Gdy człowiek się urodzi, cieszy się życiem i nie wyobraża sobie śmierci…

Gdy człowiek widzi jak odchodzą najbliżsi i przyjaciele, zaczyna się buntować przeciwko śmierci i Bogu…

Gdy człowiek widzi, że śmierć u proga, zaczyna pragnąć przemiany, chce się przygotować na spotkanie i godnie przeżyć ostatnie ziemskie tchnienia… Dlaczego nie miałbym zacząć już dziś żyć tak, jakby to jutro był dzień mojej śmierci, czyli z jednej strony całkowicie przeżywając życie, a z drugiej strony żyjąc w zgodzie z sumieniem? Gdy sobie uświadomię, że w każdym moim działaniu jest przy mnie Ojciec i Matka, to jakoś łatwiej jest mi omijać rafy grzechu. I choć ziemska Matka i Ojciec pozostają gdzieś w odległym domu, gdy sam jestem: w pracy, na wyjazdach, studiach, imprezach, spotkaniach, to Ojciec Przedwieczny i Matka Boża są zawsze przy mnie.

Gdy odpływam w stronę grzechu i zda mi się iż nikt tego nie widzi, że to tylko taka drobnostka do kolejnej Spowiedzi św., że rodzice się nie dowiedzą… to wtedy staje mi przed oczyma oblicze Ojca Miłosierdzia i zapłakana twarz Matki – Pani Radości…

On zawsze widzi (gdy człowiek myśli, iż nikt go nie widzi), a gdy upadamy, od razu zaprasza nas do powrotu, przez Jego nieskończone Miłosierdzie w Sakramencie Pokuty i Pojednania…