Taka jakaś dziwna przekora bije z Ewangelii, postaci słabe a jednak otrzaskane przez życie w kolaboracji z okupantem i zaprzeczanie znajomości z Nauczycielem, stają się filarami Kościoła.
I tak sobie patrzę ze spokojem na polskie piekło rzekomego odkrywania prawdy lustracyjnej i dochodzę do wniosku, że ci którzy w różny sposób współpracowali z SB być może więcej uczynili nieraz dla Polski, niż Ci którzy nigdy nie zetknęli się z SB.
Fajne to były czasy wbrew pozorom, na każdy wyjazd zagraniczny orkiestry, chóru itp. był delegowany człowiek, który pilnował aby wszyscy wrócili z powrotem, a w czasie “wolnym” bo czasami nawet nie zachowywano pozorów, że to muzyk, rozmawiał ze wszystkimi i potem pracowicie raportował. Ale czy ci, którzy mówili mu o problemach w orkiestrze rzeczywiście byli zawistni wobec innych, czy też przejmowali się ideałem muzyki, tego nikt obiektywnie nie oceni.
Tak więc Mateusz celnik mógł zostać Świętym Ewangelistą, a św.Piotr Opoką Kościoła, natomiast Polacy czasów współczesnych są mądrzejsi od Ewangelii – dzisiaj nawet Maria Magdalena nie miałaby szans dobiec do Jezusa, uprzednio by ją ukamieniowano, niestety…