2. Jan Paweł II do Polaków w Polsce

Homilia w czasie Mszy św. odprawionej na placu Zwycięstwa
Warszawa 2 czerwca 1979r.

[…] Jeśli jest rzeczą słuszną, aby dzieje narodu rozumieć poprzez każdego człowieka w tym narodzie – to równocześnie nie sposób zrozumieć człowieka inaczej jak w tej wspólnocie którą jest jego naród. Wiadomo, że nie jest to wspólnota jedyna. Jest to jednakże wspólnota szczególna, najbliżej chyba związana z rodziną, najważniejsza dla dziejów duchowych człowieka. Otóż nie sposób zrozumieć dziejów narodu polskiego – tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o każdym z nas – bez Chrystusa. Jeślibyśmy odrzucili ten klucz dla zrozumienia naszego narodu, narazilibyśmy się na zasadnicze nieporozumienie. Nie rozumielibyśmy samych siebie. Nie sposób zrozumieć tego narodu, który miał przeszłość tak wspaniałą, ale zarazem tak straszliwie trudną – bez Chrystusa. […]

Zastanawiam się dzisiaj w dniu Święta Narodowego, czy obecnie Chrystus jest w centrum zrozumienia naszych polskich czasów… czy też został odsunięty na boczny tor?… Czy w moim życiu, rzeczywiście żyję z Chrystusem, czy też mimo głośnego mówienia o Chrystusie, nie żyję tak jakby go nie było… bo pozostaję pusty…

PM 3.2 “Egoizm” podstawą człowieczeństwa?

Pełnia Modlitwy – Nauka o Modlitwie
3.2 Modlitwa błagalna

Człowiek musi od innych brać, z czasem jednak zaczyna też im dawać. Przychodzi chwila, kiedy i on już zaczyna dorzucać coś do dóbr, którymi ludzie żyją, kiedy dane mu jest powoli zacząć spłacać długi, zaciągnięte u społeczeństwa, i przelewać je na innych, na tych, względem których pełni on podobne obowiązki, jak te, które starsze pokolenia wypełniły wobec niego. […]

Człowiek musi myśleć o sobie, dbać o utrzymanie przy życiu, o stworzenie sobie dobrych warunków do tego życia, o swój rozwój umysłowy i moralny, o swój dobrobyt, o swe szczęście! Jeśli to zechcemy nazwać egoizmem, to jasną jest rzeczą, że o wyzbyciu się go mowy być nie może, boć konieczność rozwoju jest istotną cechą natury ludzkiej i ten rozwój osobisty jest pierwszym zadaniem każdej jednostki. […]

Nie tylko wolno nam, ale jesteśmy wprost obowiązani zwracać się o pomoc do innych, gdy nam nasze siły nie starczą, a gdy tego czynić nie chcemy pod pozorem, żeby to było interesowne i egoistyczne, ulegamy mniej lub więcej nieświadomie podszeptom pychy, która jest szczytem egoizmu i interesowności w dziedzinie ducha, a jednocześnie zaniedbujemy istotne nasze zadanie na świecie – szerzenia czci i chwały Bożej.

Człowiek musi umieć siebie pokochać… i w tym ukochaniu własnego wnętrza winien wzrastać, bez tego nie może pomagać innym, bez tego jego rozwój jakby stoi w miejscu…

…ale gdy człowiek chce pokochać siebie bez udziału innych, zatraca poznawanie świata i także jego rozwój jakby stoi w miejscu…

Jak więc wydobyć się z pustki i pójść do poznania pełni…? Jak…?

Kto pyta nie błądzi?

Kto pyta nie błądzi? … Kto pyta? … Kto?

Czy jest sens “wypływać na głębię”, skoro muszle znajduje się przy brzegu na piasku? Życie jakby bez naszego udziału i wysiłku obdarowuje nas szumiącymi błyskotkami… wystarczy się tylko schylić i podnieść…

Duc in altum

(wypłyń na głębię)… dlaczego i po co, się starać, poszukiwać, odkrywać? Być może to i tak nie będzie miało żadnej wartości, po co ryzykować idąc po Golgoty kres…

Może dzisiaj żyć pełnią życia, to zarabiać górę kasy, skakać na bunji, żyć na krawędzi… a nie jakaś tam wiara i głębia…?

Czas poszedł do przodu i być może należy zrewidować stare zamierzchłe teorie, na których opierał się dotychczasowy układ świata… wystarczy sama przyjemność, seksualne skojarzenia i spontan.

Odchodzę w przeszłość, a nadchodzi nowe spojrzenie innych… tak z tego należało sobie wreszcie zdać sprawę… i odejść w mrok przeszłości…

[The End]

Czerwony kapturek

Czytam z siostrzeńcem bajkę o Czerwonym Kapturku… Dochodzimy do wejścia wilka… siostrzeniec młody 3,5-letni ekolog mówi… Wilk nie wejdzie bo ja nie chcę aby zjadł Babcię i Czerwonego Kapturka…

Tak więc wilk nie wchodzi, ale potem siostrzeniec jest zachwycony, że wilk, który nie wszedł został zabity przez gajowego… siostrzeniec młody 3,5-letni ekolog 🙂

Dziecko na drzewie

Rosło sobie drzewo na placu zabaw. Wokół drzewa bawiły się dzieci… zawsze panował tam spokój i atmosfera dziecinnych psot…

Pewnego dnia złowieszczy pomruk zaczął nadciągać od południa, dzieci rozbiegły się we wszystkich kierunkach, pędząc co sił – w ich małych nóżkach – do Mamy i Taty…

Pozostał tylko jeden dzieciak, który zaczął wspinać się na drzewo… Gdy po przejściu burzy, został odnaleziony, odratowany i ogrzany z zimna, zadano mu pytanie: “dlaczego wdrapałeś się na wierzchołek tego niedostępnego drzewa, przecież to takie niebezpieczne”…

Dzieciak odpowiedział z rozbrajająca prostotą “bo Mama mówiła, że gdy nadciąga strach to trzeba być bliżej Nieba”…