PM 17.2 Trening ciała a modlitwa

Pełnia Modlitwy – Nauka o Modlitwie
17.2 Modlitwa świętych na przykładzie modlitwy św. Dominika

Czasem zaś modlił się w duchu tak cicho, że nic zupełnie nie było słychać, i nieraz stał długo, trwał na klęczkach nieruchomy, jakby w zachwycie. Widać też nieraz było z wyrazu twarzy, że duch jego przeniknął niebo, bo oto twarz rozjaśniała się radością i łzy tryskały mu z oczu. I widać było, że czegoś gorąco pożąda, tak jak człowiek spragniony wody, gdy się zbliża do źródła, lub jak podróżnik, gdy już jest blisko swej ojczyzny. Wtedy zdawał się zmagać ze sobą i jakby nabierał mocy i szybko zaczynał się poruszać już to wstając, już to znowu klękając. Zachowywał jednak przy tym wielką godność ruchów. I tak już był przyzwyczajony do klęczącej postawy, że często w zajazdach w czasie podróży po trudach dnia czy nawet w drodze rad do niej powracał jako do najmilszego sposobu ofiarowywania swej służby Bogu. Zachęcał też do tego braci, więcej jednak przykładem niż słowem.

o.Woroniecki pisze o modlitwie św.Dominika, i ukazuje bogactwo postaw przyjmowanych na modlitwie. św.Dominik jawi się w tych opisach jako wielki sportowiec, szermierz i zapaśnik przygotowujący się do wytrwałej modlitwy i walki ze złem, nie tylko duszą ale i ciałem.

W tych opisach postaw św.Dominika na modlitwie, zauważam odbicie napominających słów Jezusa wypowiedzianych w Ogrójcu “Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe.” (Mk 14,38)

Jest w tym treningu własnego ciała wielka mądrość. Ze spokoju i zjednoczenia Duszy i ciała, wynika spokój modlitwy. Trudno skupić się na modlitwie, gdy ciało nie potrafi uspokoić oddechu, czy też omdlewa w sen przy pierwszych słowach modlitwy. Są i osoby chore, które opanowując ból i bezwład własnego ciała, czerpią z ciała siłę do modlitwy duszy.

Przypominam sobie te wszystkie chwile, gdy w prosty sposób tłumaczyłem sobie zaśnięcie na wieczornej modlitwie, czy też podczas Mszy św. Tłumaczyłem się zmęczeniem i załatwianiem wielu “ważnych” spraw. św.Dominik ukazuje jednoznacznie, że nie ma ważniejszych spraw nad modlitwę. Do modlitwy trzeba także i ciało wytrenować, aby prawdziwie współistniało z Duszą.

Idąc śladami św.Dominika odnoszę wrażenie, że naszemu wzrostowi duchowemu, potrzebny jest czas treningu ciała na modlitwie w postawie nam właściwej, wielokroć bardziej, niż godziny spędzone przy monitorze komputera na “odkrywczych” debatach teologicznych.

Gdy po raz kolejny zasnę na modlitwie, zastanowię się po przebudzeniu co było tego przyczyną i będę te przyczyny eliminował!

Dymisja Pana Boga?

Słucham dziennikarskich dociekań w sprawie dymisji Papieża i zastanawiam się kiedy padnie dziennikarskie pytanie o dymisję Pana Boga. Już widzę “rozanielone” oblicza dziennikarzy po trzecim rozwodzie, co to chcą naprawiać Świat złego i nieudolnego Pana Boga…

Aksjomat wywróconej moralnie współczesności brzmi: “człowiek nieskończony, a Bóg wyraźnie i dobitnie ograniczony”.

A jutro?

A jutro usłyszę i daj Boże aby wielu usłyszało

Z prochu jesteś i w proch się obrócisz

(Rdz 2,7; 3,19).

Śmierć człowieka

Człowiek niby taki sam, a jednak tak odmiennie traktowany przez drugiego człowieka. Gdy umarł syn Nelsona Mandeli, media całego świata wyrażały żal i rozpacz, chociaż doprawdy nie wiem, skąd Świat miał znać tego człowieka?

Gdy w niedzielę w poczekalni gliwickiego dworca kolejowego, zmarł bezdomny człowiek, życie toczyło się bez zmian. Jedynie dwie bezdomne kobiety – z sercem ściśniętym – stały z boku, jedna z nich widząc lekarza wypisującego akt zgonu, głośno płakała.

Po chwili widać było jedynie czarny worek przykrywający ciało zmarłego. Wcześniej widząc policjanta, ludzie omijali krzesełka, aby nie siąść przy zmarłym. Chwilę później, szare życie wypełniło na nowo przestrzeń dworcowego hallu, młodzież – nieomal – plecami dotykała głowy zmarłego, przykrytego czarną folią.

W takich sytuacjach pozostaje świadomość Śmierci i Zmartwychwstania. Świadomość wspierania modlitwą Duszy umęczonej tutaj na ziemi, i słowa prostej modlitwy Wieczny odpoczynek… Ale czy my Katolicy, nie uciekamy w takiej chwili od śmierci i modlitwy? Czy w jakiś sposób nie zamazujemy sumienia i świadomości, że także nasze dni, są już policzone przez Pana Boga?

Dla Świata bogaczem jest człowiek, o którym mówią media, a biedakiem ten o którym nie wspomniano. A dla Boga i Życia Wiecznego?

Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: “Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu”. Lecz Abraham odrzekł: “Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać”. Tamten rzekł: “Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca! Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki”. Lecz Abraham odparł: “Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają!” “Nie, ojcze Abrahamie – odrzekł tamten – lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą”. Odpowiedział mu: “Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą”».

(Łk 16,19-31)