Świetlice zamiast katedr

Często powtarzam – może niektórzy się tym gorszą – że nie zapobiegamy powstawaniu patologicznych rodzin, szkół, ale także patologicznych parafii. Jako ksiądz uderzam się w piersi, bo gdyby działało solidne duszpasterstwo, ktoś może nie zostałby narkomanem czy alkoholikiem. Jeżeli parafia jest tylko instytucją od chrztów, pogrzebów i niedzielnej Mszy św. – wtedy jest “patologiczna”. […]

Kościół na Zachodzie przekonał się już, że nie będziemy umieli nawracać i pomagać w dojrzałym rozwoju, jeżeli nie będziemy katechizowali także przy parafii, a nie tylko w szkołach. Dziś katecheza to jedna z lekcji; na którą idą prawie wszyscy. To dobrze, bo procentowo obejmujemy większą ilość młodzieży. Ale przecież przychodzą także niewierzący i poszukujący, którzy pewnych spraw nie rozumieją: dla nich katecheza powinna stać się ewangelizacją i ograniczyć tematykę tylko do osoby i misji Chrystusa. Tymczasem program nauczania zakłada na ogół, że jego odbiorcami są wierzący. Stąd potrzeba tworzenia grup przy parafii: większe jest przecież oddziaływanie kolegi na kolegę niż niejedna katecheza. Należy tworzyć grupy młodych, którzy ewangelizowaliby rówieśników. To zadania dla katechezy parafialnej, która nie powinna być tylko okazjonalna (np. z racji sakramentów), ale permanentna.[…]

Należy inwestować w duszpasterstwa młodzieży, i to materialnie. Oprócz świetlic, trzeba finansować formacyjne zjazdy, wycieczki, pielgrzymki. Bo jeżeli teraz uformujemy ludzi, którzy zobaczą, że Kościół na nich liczy, jako dorośli odwdzięczą się w czwórnasób. Priorytetem winno być nie budowanie kościołów, ale przekazywanie pieniędzy na duszpasterstwo młodzieży. […]

Przyszłość Kościoła sprowadza się do tworzenia małych grup, które będą żyły według wyznawanych wartości. Nie mogą być to jednak wspólnoty tylko dorosłych, ale także dzieci i młodzieży. Szczególnie akademickie, bo w przeciwnym razie stracimy przyszłą inteligencję.

ks.bp Antoni Długosz – Świetlice zamiast katedr

PM 8.1 Nadrzyprodzony prąd łaski w modlitwie

Pełnia Modlitwy – Nauka o Modlitwie
8.1 Rola łaski w modlitwie

Zapewne, w życiu przyrodzonym mamy już pewne pole działalności moralnej i nawet dla poznania i uczczenia Boga jest w nim miejsce. Ale nasze czynności przyrodzone nie są w stanie doprowadzić nas do naszego celu nadprzyrodzonego, bo on przekracza ich siły; one nie mogą nam dać pełni naszego rozwoju i ani też pełni chwały Bogu nie przynoszą, ani naszego głodu szczęścia nie są w stanie nasycić. […]

Jak daleko sięga w naszym życiu wpływ łaski? Tak daleko jak i wpływ rozumu i woli. Każda władza, która pod wpływem rozumu i woli może brać udział w życiu moralnym, jest już przez to samo zdolna do przyjęcia na siebie piętna nadprzyrodzonego. […]

Najważniejszymi sprawnościami, wypływającymi z łaski, są cnoty teologiczne: wiary, nadziei i miłości. […]

Niewątpliwie wola nasza w tym życiu może dużo doskonalej kochać Boga, niż rozum jest w stanie Go poznać, i stąd pochodzi to królowanie miłości nad wszystkimi cnotami, które św. Paweł tak silnie zaznaczył w rozdziale trzynastym Pierwszego Listu do Koryntian.

Jak zbliżyć się do Boga na modlitwie? To pytanie pojawia się co jakiś czas, w moim codziennym zagonieniu. Pierwszy odruch, to działanie rozumu i woli. Postanowienie – muszę zacząć działać. Powstaje wtedy, przeogromna chęć zasypania Pana Bogami, wszelkimi znanymi mi modlitwami, tak jakby ilość i długość wypowiadanych słów, miała świadczyć o mojej miłości ku Bogu.

Jednak mimo tego wysiłku “stachanowca”, czuję jakby niedosyt. Wtedy powraca myśl o własnej marności i konieczności otwarcia na Łaskę. Gdy zaczynam otwierać się, na nadprzyrodzony prąd Łaski w modlitwie – na działanie Ducha świętego, dopiero wtedy tkwiące w przyrodzonym życiu rozum i wola, zaczynają mnie prowadzić w pełni ku Bogu. Wtedy odkrywam ciszę, modlitwą słowną i śpiewem.

Miłość największa z trzech cnót, prowadzi najpełniej ku Bogu, dzięki Łasce, która uzdalnia naszą wolę ku miłości. Miłość oparta na woli czy też rozumowo zaplanowana, bez otwarcia na Łaskę(!), nie jest w stanie doprowadzić nas do celu nadprzyrodzonego – pełni miłości.