Często powtarzam – może niektórzy się tym gorszą – że nie zapobiegamy powstawaniu patologicznych rodzin, szkół, ale także patologicznych parafii. Jako ksiądz uderzam się w piersi, bo gdyby działało solidne duszpasterstwo, ktoś może nie zostałby narkomanem czy alkoholikiem. Jeżeli parafia jest tylko instytucją od chrztów, pogrzebów i niedzielnej Mszy św. – wtedy jest “patologiczna”. […]
Kościół na Zachodzie przekonał się już, że nie będziemy umieli nawracać i pomagać w dojrzałym rozwoju, jeżeli nie będziemy katechizowali także przy parafii, a nie tylko w szkołach. Dziś katecheza to jedna z lekcji; na którą idą prawie wszyscy. To dobrze, bo procentowo obejmujemy większą ilość młodzieży. Ale przecież przychodzą także niewierzący i poszukujący, którzy pewnych spraw nie rozumieją: dla nich katecheza powinna stać się ewangelizacją i ograniczyć tematykę tylko do osoby i misji Chrystusa. Tymczasem program nauczania zakłada na ogół, że jego odbiorcami są wierzący. Stąd potrzeba tworzenia grup przy parafii: większe jest przecież oddziaływanie kolegi na kolegę niż niejedna katecheza. Należy tworzyć grupy młodych, którzy ewangelizowaliby rówieśników. To zadania dla katechezy parafialnej, która nie powinna być tylko okazjonalna (np. z racji sakramentów), ale permanentna.[…]
Należy inwestować w duszpasterstwa młodzieży, i to materialnie. Oprócz świetlic, trzeba finansować formacyjne zjazdy, wycieczki, pielgrzymki. Bo jeżeli teraz uformujemy ludzi, którzy zobaczą, że Kościół na nich liczy, jako dorośli odwdzięczą się w czwórnasób. Priorytetem winno być nie budowanie kościołów, ale przekazywanie pieniędzy na duszpasterstwo młodzieży. […]
Przyszłość Kościoła sprowadza się do tworzenia małych grup, które będą żyły według wyznawanych wartości. Nie mogą być to jednak wspólnoty tylko dorosłych, ale także dzieci i młodzieży. Szczególnie akademickie, bo w przeciwnym razie stracimy przyszłą inteligencję.
Monthly Archives: March 2004
PM 8.1 Nadrzyprodzony prąd łaski w modlitwie
Pełnia Modlitwy – Nauka o Modlitwie
8.1 Rola łaski w modlitwie
Zapewne, w życiu przyrodzonym mamy już pewne pole działalności moralnej i nawet dla poznania i uczczenia Boga jest w nim miejsce. Ale nasze czynności przyrodzone nie są w stanie doprowadzić nas do naszego celu nadprzyrodzonego, bo on przekracza ich siły; one nie mogą nam dać pełni naszego rozwoju i ani też pełni chwały Bogu nie przynoszą, ani naszego głodu szczęścia nie są w stanie nasycić. […]
Jak daleko sięga w naszym życiu wpływ łaski? Tak daleko jak i wpływ rozumu i woli. Każda władza, która pod wpływem rozumu i woli może brać udział w życiu moralnym, jest już przez to samo zdolna do przyjęcia na siebie piętna nadprzyrodzonego. […]
Najważniejszymi sprawnościami, wypływającymi z łaski, są cnoty teologiczne: wiary, nadziei i miłości. […]
Niewątpliwie wola nasza w tym życiu może dużo doskonalej kochać Boga, niż rozum jest w stanie Go poznać, i stąd pochodzi to królowanie miłości nad wszystkimi cnotami, które św. Paweł tak silnie zaznaczył w rozdziale trzynastym Pierwszego Listu do Koryntian.
Jak zbliżyć się do Boga na modlitwie? To pytanie pojawia się co jakiś czas, w moim codziennym zagonieniu. Pierwszy odruch, to działanie rozumu i woli. Postanowienie – muszę zacząć działać. Powstaje wtedy, przeogromna chęć zasypania Pana Bogami, wszelkimi znanymi mi modlitwami, tak jakby ilość i długość wypowiadanych słów, miała świadczyć o mojej miłości ku Bogu.
Jednak mimo tego wysiłku “stachanowca”, czuję jakby niedosyt. Wtedy powraca myśl o własnej marności i konieczności otwarcia na Łaskę. Gdy zaczynam otwierać się, na nadprzyrodzony prąd Łaski w modlitwie – na działanie Ducha świętego, dopiero wtedy tkwiące w przyrodzonym życiu rozum i wola, zaczynają mnie prowadzić w pełni ku Bogu. Wtedy odkrywam ciszę, modlitwą słowną i śpiewem.
Miłość największa z trzech cnót, prowadzi najpełniej ku Bogu, dzięki Łasce, która uzdalnia naszą wolę ku miłości. Miłość oparta na woli czy też rozumowo zaplanowana, bez otwarcia na Łaskę(!), nie jest w stanie doprowadzić nas do celu nadprzyrodzonego – pełni miłości.
“Kto kocha, nie stawia pytań”
“Kto kocha, nie stawia pytań”, oto jedno z przekonań dzisiejszych fideistów. Jeśli naprawdę kochasz Boga, nie stawiasz Mu pytań, nie stawiasz pytań Kościołowi, papieżowi i wreszcie sobie samemu. Fideista przekonuje, że skoro Bóg jest miłością, nie powinieneś już o nic więcej pytać, a jeśli pytasz – kiepsko z twoją wiarą. Duszpasterze-fideiści dostarczą gotowe rozwiązania i przepisy w dowolnej kwestii.
Taka jest wiara człowieka niedojrzałego, zagubionego, który trzyma się religii, jakby ta dawała mu jedyną tożsamość. Wszelkie próby kwestionowania jakichkolwiek elementów takiego całościowego obrazu (w tym np. rozróżnianie tego, co istotne, od tego, co zmienne i historyczne w wierze) przeżywane są jako zagrożenie i pozbawienie poczucia bezpieczeństwa. Tymczasem już Tomasz Apostoł wątpił i była to jego droga do wiary. Wewnętrzna siła przekonania kazała mu powiedzieć: “Jeśli nie włożę ręki mojej do Jego boku, nie uwierzę”. Dla prawdziwie zagubionego człowieka takie pytanie jest nie do pomyślenia.
Warto pojechać!!!
Warto pojechać!!!
Wielkopostne Warsztaty Liturgiczno-Muzyczne w Dominikańskim Ośrodku Liturgicznym w Krakowie.
Angielska poczta
Gdy piszę do znajomych e-maila po angielsku, najczęściej odpisują “co się wygłupiasz, pisz po polsku bo tego tekstu nie rozumiem”.
Gdy nieznajomi piszą do znajomych e-maila po angielsku, najczęściej od razu rozumieją tekst i bez chwili zastanowienia otwierają wszystkie załączniki, bo ktoś do nich napisał.
Polacy – naród ukrytych anglistów, ale tylko wtedy, gdy ktoś pisze “Hi” w temacie e-maila i dodaje 30kb załącznik z wirusem.