Normalność

Jak to dobrze, mam tyle pieniędzy ile mi potrzeba i nic ponadto. Leczy mnie to z wszelkich miraży i pozwala odróżnić miraże od dobrych marzeń. Nie zrobiłem “kariery”, dzięki temu nie odleciałem w “świat” Mariana, lecz z radością odwiedzam i rozmawiam z moją 93-letnią Ciocią 🙂 Stary człowiek to nie ZŁOM, to doświadczenie całego życia, różnych czasów, którym może nas ubogacać, o ile sami tego chcemy.

Tylko z drugiej strony “jak to dobrze, mam tyle pieniędzy ile mi potrzeba i nic ponadto” nie oznacza, że mam leżeć do góry brzuchem i nic nie robić, nie rozwijać się, nie dokształcać się i nie zmieniać pracy, To znaczy, że nawet gdy będę pochłonięty pracą, NIGDY nie wolno mi zapomnieć o człowieku i odsunąć go na dalszy plan!!!

Chciałbym wytrwać w tej normalności i nigdy nie opuścić moich rodziców na starość w potrzebie, nawet gdybym kiedyś mieszkał w odległym miejscu…

Marian nie czuje się winny. Jako młody, bo 29-letni szef dużego koncernu, nie mógłby zajmować się chorym na Alzheimera ojcem. – Miałem zrezygnować z kariery, pieniędzy i zamienić się w niańkę? A kto by zarabiał na leki, jedzenie i ubranie dla mnie i ojca? – pyta. Trzy lata temu załatwił mu miejsce w jednym z prywatnych pensjonatów dla seniorów. Miesięcznie płaci trzy tysiące złotych i jak mówi, ma święty spokój. I czyste sumienie. – Znam wielu, którzy nie poczuwają się do jakiejkolwiek odpowiedzialności. A przecież ja nie odwróciłem się do ojca plecami, tylko zapewniłem mu opiekę – tłumaczy.

Kulisy

Znajdujemy się tutaj u progu zrozumienia “sakramentalności” małżeństwa.

Znajdujemy się tutaj u progu zrozumienia “sakramentalności” małżeństwa.

Według nauki Kościoła jest ono sakramentem od początku, tj. od chwili stworzenia pierwszej pary ludzkiej. “Sakrament natury” został później, w Ewangelii, jeszcze pełniej uwydatniony przez ustanowienie, a raczej przez objawienie związanego z nim sakramentu łaski. Łacińskie słowo sacramentum oznacza tyle co tajemnica, tajemnicą zaś w jakimś najogólniejszym tego słowa znaczeniu jest to, co nie jest w całej pełni poznane, bo nie jest w całej pełni widzialne, nie leży bowiem w polu bezpośredniego doświadczenia zmysłowego. Otóż poza polem tego doświadczenia, w sferze samego już tylko “zrozumienia”, znajduje się zarówno to prawo własności, jakie ma każda z osób w stosunku do siebie samej, tym bardziej zaś to dominium altum, jakie ma w stosunku do każdej z nich Stwórca. Skoro się jednak to najwyższe prawo własności przyjmuje — a przyjmuje je każdy człowiek religijny — to małżeństwo musi szukać usprawiedliwienia przede wszystkim w Jego oczach, musi ono zakładać Jego aprobatę. Nie wystarczy, że kobieta odda swoją osobę przez małżeństwo mężczyźnie, a on jej swoją. Jeśli każda z tych osób jest równocześnie własnością Stwórcy, wobec tego i On musi oddać jego jej, a ją jemu, a w każdym razie musi zaaprobować ich wzajemne oddanie się zawarte w instytucji małżeństwa. […]

Prócz tego jednak sakrament małżeństwa wyrasta na gruncie tego przeświadczenia — które zawdzięczamy Ewangelii — że usprawiedliwienie człowieka wobec Boga dokonuje się zasadniczo przez łaskę. Łaskę zaś otrzymuje człowiek przez sakramenty, których udziela Kościół obdarzony w tym celu przez Chrystusa władzą w porządku nadprzyrodzonym. I dlatego dopiero sakrament małżeństwa zaspokaja w całej pełni potrzebę usprawiedliwienia faktu współżycia małżeńskiego wobec Boga-Stwórcy. Tym się też tłumaczy, że ustanowienie jego przyszło w parze z definitywnym objawieniem porządku nadprzyrodzonego.

Karol Wojtyła – Miłość i odpowiedzialność
s.200-201

Imieniny i święci Patroni

Jutro obchodzę imieniny św.Jana Chrzciciela. Imię przyjęte na Bierzmowaniu, inaczej mówiąc jedyne świadomie wybrane przeze mnie 🙂 Kościół wyróżnił św.Jana Chrzciciela w sposób szczególny, obchodząc dzień jego narodzin 24 czerwca (jedyne obchodzone narodzenie oprócz narodzenia Pana Jezusa i narodzenia Najświętszej Marii Panny) jako uroczystość, oraz 29 sierpnia wspominając jego męczeńską śmierć. Czyli mogę 2 razy obchodzić imieniny bierzmowania, oprócz moich chrzcielnych.

Nadto doczytałem się dzisiaj, że to znamienity Patron Architektów. św.Jan Chrzciciel 24 czerwca rozpoczyna niejaki maraton patronów architektów, potem 3 lipca św.Tomasz Apostoł “Didymos” (z aramej. bliźniak) – główny patron architektów, następnie św.Jan Chrzciciel 29 sierpnia, i pochód ów kończy św.Barbara także patronka architektów 4 grudnia.

Ci architekci to mają się dobrze, takie wsparcie!!! Przy takim wsparciu, musi im się wszystko w życiu udawać, no i oczywiście muszą spełniać się ich marzenia!!!

Dla budowlańców – choć dla murarzy są – nie mogłem znaleźć nikogo, a dla oboisty to pewnikiem św.Cecylia, choć tylko wtedy gdy oboista gra muzykę kościelną…

Jutro imieniny 🙂

PS
Lista Świętych i Błogosławionych

Szczere pytania o sens życia

W nawiązaniu do poprzedniego wpisu, mocne dopowiedzenie dla mnie i dla Ciebie:

Wy, ludzie młodzi, musicie zdobyć się na odwagę, by stawiać sobie szczere pytania o sens życia; kształtować w sobie prawość w myśleniu i działaniu, w szacunku i dialogu z innymi. Prawdzie towarzyszyć musi sprawiedliwość wraz z szacunkiem dla godności każdej osoby ludzkiej. Wiemy jednak, że bez szczerej i bezinteresownej miłości sprawiedliwość nie zapewniłaby światu pokoju. Prawdziwy pokój kwitnie bowiem wtedy, gdy w sercu pokonana została nienawiść, uraza i zawiść; kiedy odrzuca się EGOIZM (sic!) oraz to wszystko, co popycha człowieka do skupienia się na sobie i obrony własnego interesu.

Egoizm – (wg sł. j.polskiego) postawa życiowa, polegająca na zabieganiu wyłącznie lub przede wszystkim o własne dobro i interesy oraz przedkładanie ich nad dobro i interes innych.

Sztuka miłości

św.Paweł, Erich Fromm i Karol Wojtyła zostali połączeni troską ukazania prawdziwej miłości. Święty Paweł pisze o miłości w Liście do Koryntian (1 Kor 13,4-8), Erich Fromm w studium Sztuka miłości, natomiast Karol Wojtyła w Miłość i odpowiedzialność.

Przeglądając temat Sztuka miłości realizowany w ramach “Wychowania do życia w rodzinie” w LO im.Kazimierza Jagiellończyka w Lidzbarku Warmińskim, chciałbym móc poprzysłuchiwać się żywiołowej dyskusji, jaka musi tam mieć miejsce. Czyż jest bardziej wrażliwe Stworzenie Boże na prawdziwą miłość niż człowiek, zwłaszcza młody człowiek. Jednak jak zauważył Fromm, człowiek współczesny unika studiów “wychowania miłości”, poświęcając całą energię na zdobywanie: pieniędzy, władzy i zaszczytów…

Co to znaczy “wychowanie miłości”? Czy miłość w ogóle można wychowywać? Czy nie jest ona czymś od razu gotowym, czymś danym człowiekowi czy też dwojgu ludziom jako pewnego rodzaju przygoda serca?

Tak mniemają bardzo często zwłaszcza młodzi, a konsekwencją takiego poglądu musi być bodaj częściowe przekreślenie tego, co tutaj nazwaliśmy integracją miłości. Miłość pozostaje wówczas tylko sytuacją psychologiczną, którą (jakby wbrew jej naturze) podporządkowuje się wymogom obiektywnej moralności. Tymczasem — wręcz przeciwnie — miłość kieruje się normą, czyli zasadą, z której należy wysnuć jak najpełniejszą wartość każdej sytuacji psychologicznej; wówczas dopiero sama ta sytuacja osiągnie właściwą pełnię, stanie się wyrazem dojrzałego zaangażowania osoby. Miłość bowiem nigdy nie jest czymś gotowym, czymś tylko “danym” kobiecie i mężczyźnie, ale zawsze jest równocześnie czymś “zadanym“. Tak trzeba na nią patrzeć: miłość poniekąd nigdy nie “jest“, ale tylko wciąż “staje się” w zależności od wkładu każdej osoby, od jej gruntownego zaangażowania. Zaangażowanie to opiera się na tym, co jest “dane“, dlatego te przeżycia, które mają swe oparcie w zmysłowości i naturalnej uczuciowości kobiety czy mężczyzny, stanowią tylko “tworzywo” miłości. Istnieje tendencja, aby uznać je już za gotową jej postać. Jest to tendencja błędna, kryje się w niej nastawienie konsumpcyjne i utylitarne, które — jak wiadomo — jest przeciwne naturze samej miłości.

Człowiek jest istotą niejako skazaną na twórczość. Twórczość ta obowiązuje również w dziedzinie miłości. Jakże często jesteśmy świadkami tego, że z obiecującego “tworzywa” uczuć i pragnień nie kształtuje się prawdziwa miłość, owszem — często coś wręcz przeciwnego, podczas gdy nieraz ze skromnego “tworzywa” kształtuje się naprawdę wielka miłość. Ale taka wielka miłość może być tylko dziełem osób i — dodajmy w tym miejscu dla całości obrazu — dziełem łaski. […] Działanie zaś łaski jest ukryte w tych poczynaniach jako udział niewidzialnego Twórcy, który sam będąc miłością, ma moc kształtowania wszelkiej miłości, również tej, która w naturalnym swym rozwoju opiera się na wartości płci i ciała, byle tylko ludzie chcieli ją świadomie z Nim współ-tworzyć. Nie trzeba się zrażać nawet tym, że dzieje się to nieraz na drogach zawiłych i krętych. Łaska ma moc wyprostowywania dróg ludzkiej miłości. […] na wychowanie miłości składa się wiele poczynań w największej mierze wewnętrznych, choć mających zewnętrzny swój wyraz, w każdym razie głęboko osobowych. […]

Karol Wojtyła – Miłość i odpowiedzialność
s.123-124