Czytam to co dobre w TP

Interlokutor obdarował mnie wczoraj “dobrymi słowami” za czytanie Tygodnika Powszechnego:

Wylazł z Ciebie antysemita, ksenofob i “zwolennik jedynie słusznego zdania”…

.

Po takich bolesnych i zjadliwych słowach płakać się chce… Daj Boże, aby mnie wszyscy tak nie postrzegali ;-(

PS
W Tygodniku Powszechnym nadal będę czytał mądre artykuły, a inne pomijał lub krytykował, tak jak robiłem to dotychczas…

Marzyciel to ma-życie!

Tym którzy uważają, że nie warto!
Siedzę sobie tak przy stole i marzę. Nie! Nie marznę lecz Marzę. Zawsze przydarza mi się to w chwilach o dziejowym znaczeniu. Wtedy marzy mi się “Snickers” w nowym, urodzinowym opakowaniu. Lecz dzisiaj chwila szczególna, bo oto 75 lat stuknęło naszej Akademii i trzeba to jakoś rozmarzyć. Ponieważ przy każdym jubileuszu organizuje się wiele uroczystości, konferencji i podsumowań, zamarzyłem sobie spojrzeć marzycielsko w przyszłość naszej uczelni. Przyszłość pełną optymizmu, o ile społeczności akademickiej uda się spełnić kilka warunków:

  1. zaprzestaniemy się obawiać zmian,
  2. zaczniemy sobie nawzajem ufać,
  3. zrozumiemy, że to jest nasza Akademia (Twoja i moja).

Miałem możliwość wylania wielu krytycznych słów na papier w poprzednich numerach “Mówmy w C-dur“. Słowa te były przede wszystkim wyrazem troski o uczelnię. Pisałem o konieczności dokonania zmian w sposobie kształcenia. Późniejsze rozmowy upewniły mnie w przekonaniu, że dla wielu zmiana to odwołanie rektora i szukanie kozła ofiarnego. A przecież nie oto chodzi. Nie oszukujmy się, największym problemem jest zmiana naszej mentalności. Konieczne jest pozbycie się obaw co do wprowadzenia zmian w programie studiów i w sposobie kształcenia.

Coraz więcej studentów wyjeżdża na kursy i konkursy zagraniczne, uczestniczy w pracach orkiestr młodzieżowych i innych spotkaniach muzycznych. Powrót z tych imprez z całą ostrością ukazuje słabości nauczania w naszej uczelni. Społeczność akademicka boi się o tym mówić, ale najzdolniejsi studenci cały czas zastanawiają się jak stąd uciec (kończąc wcześniej studia albo biorąc urlop dziekański etc.). Nieprawdziwym jest przekonanie, że tego stanu rzeczy nie można zmienić.

Na początek zacznijmy od małych rzeczy. Na przykład zaprzestańmy palić papierosy w budynkach, salach, sekretariatach itp., gdzie nie ma wentylacji ani klimatyzacji. Wszak na dziedzińcu papierosek też dobrze smakuje. Serio mówiąc – zmiany muszą być konkretne a nie jak dotychczas pozorowane (np. studia orkiestrowe, zespoły kameralne etc.).

Moim zdaniem powinna zostać powołana komisja senacka d/s opracowania nowego programu studiów zgodnego z programami uczelni europejskich. Podstawą tej reorganizacji musi być zmiana nastawienia w pojmowaniu przedmiotu głównego. Obecny system wymagający zakończenia każdego semestru egzaminem komisyjnym, uniemożliwia jakąkolwiek przemyślaną pracę nad rozwojem techniki i osobowości artystycznej. Uważam, że egzamin z przedmiotu głównego powinien wieńczyć całoroczną (rozsądnie zaplanowaną) pracę pedagoga i studenta, tak jak ma to miejsce w innych uczelniach muzycznych Europy.

Podstawą tego systemu jest zaufanie, że student przychodzi na studia dla samego siebie, ponieważ chce studiować. Gra w orkiestrze, ponieważ chce (tzn. wie ile koncertów musi zagrać w ciągu studiów), chce dyrygować chórem etc. Obecnie nie do przyjęcia jest młody człowiek, który wie czego chce. Po prostu takich ludzi społeczność akademicka nie potrafi zaakceptować.

Istnieje niebezpieczeństwo niepowodzenia tych zmian, ale najpierw trzeba podjąć jakąś próbę. Chyba mało kto wierzył w budowę nowego budynku, a jednak beton się leje. Naszą uczelnię stać na wprowadzenie nowego sposobu kształcenia. Będzie to możliwe jednak dopiero wtedy gdy uwierzymy, że jest to nasza Akademia. Nasz Dom, w którym należy czasami posprzątać aby zobaczyć, że jest naszym domem.

Ja wierzę, że warto podjąć ten trud. A Ty?

PS. Kończę póki nie zaprzestałem zamarzania.

Jarosław Szczepanek
dla ” Mówmy w C-dur ” AD 1995 nr 4

Baśniowa kraina

Śniłem kiedyś o baśniowej krainie pełnej zieleni, jasności i radości. Była to piękna kraina położona na wzgórzach, porośniętych szerokimi łanami zbóż i drzewami wszelkich odmian. Rosły tutaj powyginane iglaste sosny i wspaniałe liściaste trzystuletnie dęby.

Początkowo przemierzałem tę krainę pospiesznym krokiem, chcąc zobaczyć jak najwięcej… Było to jakby zachłystywanie się, nowo odkrytym światem. Potem, coraz częściej zaczynałem przystawać. Gdy milkły moje kroki, kraina rozbrzmiewała cudowną muzyką świerszczy, cykad, brzęczących pszczół, trzmieli i wszelkich owadów. Z oddali dochodził odgłos stukającego dzięcioła. W pobliskich trawach brodził bocian i klekotał. Jaskółki krążyły nisko uwijając się w zawrotnym tempie.

Przystanąłem na dłużej, u przydrożnej wierzby płaczącej. Jej opadające gałązki okryły mnie cieniem, pośród tego słonecznego dnia. W oddali lśniła gładź jeziora rozsuwana majestatycznym płynięciem królewskich łabędzi. Gdy tak odpoczywałem w cieniu, dostrzegłem piękną tancerkę (baletnicę), która razem ze zwierzętami tańczyła u pobliskiego strumienia. Ach, co to był za widok, taniec rozbłyskujący kolorową zda się anielską tęczą…

Nie mogłem oderwać wzroku od tego pięknego widoku, jaki tylko człowiekowi jest znany. Zerwałem się i pobiegłem ku strumieniu. Byłem coraz bliżej, zbiegałem z góry, czułem już wspaniały zapach jaśminu, jaki roznosił się na świat cały od pięknej pasterki.

Już wyciągnąłem ręce, aby ją porwać w ramiona i rozpocząć wspólny taniec. Już przez moją głowę przelatywały uczucia niczym błyskawice, jakie w sercu człowieka się tylko począć mogą. Serce waliło z wiadomych względów, a nie z powodu zbiegania z góry. Żyłem chwilą i czekałem na spełnienie chwili następnej – radosnego tańca…

Wtem, zadzwonił budzik burząc ten piękny sen. Ach, a tyle mogło się teraz wydarzyć… cóż może to trzeba dopowiedzieć w następnym śnie albo na jawie…

PS
Na kilka dni pozostawiam Was moi Drodzy w krainie snów. Nie mam spokoju wewnętrznego niezbędnego do pisania, jakiś czas temu zgubiłem dźwięki i słowa, nie potrafię odnaleźć własnej drogi… gdzieś się zagubiłem…

PS 2

Wołam do Ciebie z krańców ziemi, gdy słabnie moje serce: na skałę zbyt dla mnie wysoką wprowadź mnie.

(Ps 61,3)

Pan apolityczny

Pewien Pan jest apolityczny, dawno temu gdy miał smoczek w ustach przestał żyć polityką, albo nawet nie zaczął.
Pewien Pan Pan żyje referendum i widać nie może się bez tego obejść, pisząc o tym to tu, to tam.
Pewien Pan ma poczucie humoru i ufam, iż się na mnie nie obrazi 😉

PS
14 lat temu (4 czerwca AD1989) po raz pierwszy głosowałem i do dzisiaj cieszy mnie wspomnienie tych 2xTAK dla “Solidarności”…, potem było Taize-Wrocław, Poznań itd. ech młodym się było 😉

Dzień radości i wesela 4 czerwca AD1989 – dzień UPADKU komunizmu w Polsce. Przed jego upadkiem byłem tylko w NRD (mam stempelek w paszporcie), po upadku mogłem odwiedzić przyjaciela w RFN, poznać Europę i Świat!!!