PM 5.1 Za “Kowalskiego” także trzeba się modlić?

Pełnia Modlitwy – Nauka o Modlitwie
5.1 Modlitwa za bliźnich

Tymczasem modlitwa sięga szerzej; ona obejmuje nasz stosunek do bliźniego; dobro bliźniego też powinno być przedmiotem naszych modlitw.

Obowiązek ten wypływa z celu świata, jakim jest chwała Boża. Kto jest na chwałę Bożą czuły, ten nie może się zadowolić tymi nielicznymi jej promieniami, które sam z ziemi do nieba posyła, on musi pragnąć, aby ziemia najobficiej promieniowała chwałą Bożą, i winien się do tego w miarę swych sił przyczyniać. W ten sposób z miłości Boga i dbałości o Jego chwałę wypływa miłość bliźniego i dbałość o jego dobro. W miarę jak swoim wysiłkiem sprawiamy, że bliźni lepiej Bogu służy, zwiększamy chwałę, która się Bogu od świata należy i sprawiamy, że sam bliźni zbliża się do Boga, największego swego dobra i źródła szczęścia wiecznego. Stąd miłość Boga i miłość bliźniego są z sobą nierozłączne, mając jedna w drugiej swe źródło, podnietę i sprawdzian.

Dlaczego mam się modlić za “Kowalskiego” i inne osoby z parafii, pracy, chóru i jakiejkolwiek wspólnoty, w której uczestniczę? Jeszcze za życia, to rozumiem może będzie mi za to wdzięczny… Ale dlaczego po śmierci mam się modlić za “Kowalskiego”?

Bezinteresowna miłość siebie samego, jest dla mnie oczywista, ale bezinteresowna miłość wobec bliźniego, oczywistą już nie jest. Co ja za to otrzymam od Boga, za taką modlitwę? Przecież nie wymieniam w niej siebie tylko bliźniego? Dwa przykazania miłości Boga i bliźniego, jakże trudne w realizacji…

Życie we wspólnocie: tej małej rodzinnej, tej większej parafialnej, tej koleżeńskiej i przyjacielskiej, tej społecznej(Ojczyzna) i zawodowej. ZASKAKUJĄCE, jak wielki może być mój udział, poprzez modlitwę za bliźniego i jego wspomaganie w odkrywaniu Boga, w “zwiększaniu chwały, która się Bogu od świata należy”.

“Módlcie się wzajem za siebie, abyście byli zbawieni; albowiem wiele może ustawiczna prośba sprawiedliwego.” (Jk 5,16)

Frapująca lektura…

Frapująca lektura… no i jak tu nie uważać???

Przyjaciel chciał mi powiedzieć, że kolejny chrześcijański lider popadł w seksualną niemoralność. […] W jego przypadku był to długotrwały i subtelny plan, polegający na zniszczeniu jego murów obronnych nie tyle drogą bitwy, ile nudy. Znałem tego człowieka; nie miał w życiu żadnego wielkiego wyzwania, z którym mógłby się zmierzyć. Otaczała go monotonia “profesjonalnej chrześcijańskiej posługi”, której nienawidził, ale nie potrafił z niej zrezygnować, ponieważ mu za nią bardzo dobrze płacono. Został postawiony na drodze wiodącej do upadku. Jeśli nie jesteś świadom, że tak właśnie się dzieje, ty także zostanie ustrzelony.

Zauważcie – kiedy upadł król Dawid? Jakie były okoliczności jego romansu z Batszebą? “Na początku roku, gdy królowie zwykli wychodzić na wojnę, Dawid wyprawił Joaba i swoje sługi wraz z całym Izraelem” (2Sm 11,1). Dawid przestał być wojownikiem; wysłał innych, aby za niego walczyli. Znudzony, zadowolony z siebie i syty, przechadzał się po dachu swego pałacu, szukając czegoś, co by to zabawiło. Zły pokazuje mu Batszebę, i reszta staje się historią – która, jak dobrze wiemy, lubi się powtarzać.
John Eldredge – Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy s.169

Czyżby trzeba było wybudować mur, aby uniknąć grzechu? Hm, albo wprowadzić, na przykład blokadę bodźców zewnętrznych do mózgu… Tak, to by rozwiązało problem konfliktu sumienia, nieprawdaż?

PS
A może jednak byłoby warto, odgrodzić się – od świata erotyki, skojarzeń erotycznych i rozpusty – wysokim murem? Być może w ten sposób, byłoby to świadectwo, prawdziwie idealnego życia w sferze duchowej i oddzielenie się od sfery cielesnej… Może to jest sposób na ukazanie “jedynej słusznej” drogi?

Blog dla kogo?

Nasunęła mi się kolejna refleksja, odnośnie pisania w blogu. szczepanek.org jest rodzajem zwierzeń płynących z wnętrza, w formie elektronicznego pamiętnika. Jest to, jakby dzielenie się własnym spojrzeniem na świat, notowanie myśli i cytatów, które poruszyły mnie do głębi. Jest przy tym świadomość – otwartości tego pamiętnika i możliwości skomentowania przez inne osoby, dlatego nie o wszystkim mogę napisać. Pisząc o tym co mnie przepełnia, staję się w pewnym stopniu “nagi”… po lekturze kilku wpisów, każdy z czytających, ma już jakiś pogląd na moją osobę, na moją wiarę i sposób postrzegania świata.

Powstaje pytanie, dla kogo piszę, dla kogo komentuję? Czy dla siebie, aby wzrastać w Prawdzie? Czy też dla innych, aby im narzucać moje wyobrażenie świata? Czy wolno jeszcze dzisiaj, pobudzać do myślenia i refleksji nad życiem? Czy też jest to, już narzucanie innym osobom własnych poglądów?

Być może nastąpi taki dzień, gdy człowiek wreszcie odrzuci tradycję, odnajdzie nowe wartości i będzie w pełni szczęśliwy…

Być może nastąpi taki czas, gdy wszystkie dotychczasowe granice: filozoficzne, moralne i etyczne, zostaną uznane za zarośnięte pajęczyną wstecznictwa. I to co nieprzekraczalne, stanie się codziennością, może już się staje… a życie wbrew wcześniejszym obawom – mędrców sprzed wieków – będzie się toczyć bez żadnych konsekwencji…

Być może każdy wpis tutaj, jest już wołaniem z przepaści: Szeolu, bor, beer i frear abussos… bez jasnego widzenia Boga, bo stałem się “Starcem” wpatrzonym w przeszłość i tradycję…

Być może zatracenie w tradycji oślepia mnie i zaczynam narzucać innym osobom, sposób patrzenia na świat sprzed lat – dzisiaj już nieaktualny. Być możę trwam w starociach, zamiast wnikać w to odmienne, nowe spojrzenie na świat… zamiast poznawać kolejne coraz to dalsze granice, które kiedyś były nieprzekraczalne…

Jednego jestem tylko pewien, tylko te słowa się nie zmienią “Memento mori” (Pamiętaj o śmierci). W tym tradycja na pewno się nie myliła… a ja omylny jestem “marność nad marnościami i nic tylko marność”…

Być może mój sposób wypowiedzi jest już dzisiaj zbyt trudny do zrozumienia – ze względu na skostniałe poglądy, przeintelektualizowane myśli i skojarzenia – przez co rodzi waśnie, sprawia przykrość itp. Gdyby tak było, należałoby zamilknąć i przestać cokolwiek komentować, w spokoju czekając, że może kiedyś ktoś przyjdzie i zapyta co o tym myślisz… Inaczej siłą rzeczy można zostać uznanym za kogoś, kto decyduje za innych, pomimo zupełnie innych przesłanek zabrania głosu na forum…

Kończąc te przemyślenia, przypominam sobie moje wewnętrzne motto życiowe: “Gdy w jakiejś dyskusji wszyscy chcieliby mieć rację, to ja wolę tej racji nie mieć, wolę postąpić krok do tyłu i pozostać w milczeniu do czasu gdy wszyscy będą chcieli się nawzajem w spokoju słuchać.” Być może dla jednych to brak odwagi, być może dla innych to brak własnego zdania… a ja sobie myślę, że Prawda, o ile jest Prawdą(sic!), obroni się sama, niezależnie od tego czy będę krzyczał, czy będę milczał…

Oto droga, którą chciałbym umieć podążąć, w mojej marności “Poznajcie Prawdę a prawda was wyzwoli” (J 8,32)

A niby dlaczego mielibyśmy o kobietach nie mówić?

A niby dlaczego mielibyśmy o kobietach nie mówić? Kobiety stanowią wszak większość naszej klienteli, że się tak wyrażę. Ot, ja na przykład często zwierzam się współbraciom, iż pewna pani bywa wobec mnie wielce nieuprzejma, zarzucając mi, że zbyt szybko odprawiam Mszę świętą, więc nieszczęsna nigdy nie zdąży odmówić różańca.

o.Jan Andrzej Kłoczowski
w Boskie Oko, czyli po co człowiekowi religia
s.282